To nie tak, że człowiek umiera i wszystko staje się czarne. Dlatego uważam, że opowieści ludzi, którym przed śmiercią kogoś bliskiego, ukazywały się znaki, które mogły zwiastować ten moment, są prawdziwe. Dusza w ten sposób chce się z nami pożegnać, ale także komunikuje, że po drugiej stronie jest równie pięknie. 129 views, 2 likes, 4 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Well Fitness - Wrocław, Biskupin: Na ten dzień czeka każdy uczeń już od pierwszego dzwonka ogłaszającego pierwszą lekcję! REFREN: Śpiewajcie Bogu wszystkie ludy ziemi. O Boże, okaż swą potęgę, potęgę Bożą, której dla nas użyłeś. W Twej świątyni nad Jeruzalem, niech królowie złożą Tobie dary! śpiewajcie Bogu królestwa ziemi, zagrajcie Panu, który przemierza odwieczne niebiosa. Oto wydał głos swój, głos potężny: C e F d G. Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy -. C e F d G. Dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory. C e F d G. Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich -. C e F d G. Dzień, który już każdy z nas zna od kołyski. F C F C. Czytania. (1 Tm 6,2c-12) Najmilszy: Tych rzeczy nauczaj i do nich zachęcaj. Jeśli ktoś naucza inaczej i nie trzyma się zdrowych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z pobożnością, jest nadęty, niczego nie pojmuje, lecz choruje na dociekania i słowne utarczki. Z nich rodzą się: zawiść, sprzeczka, bluźnierstwa Kufer ten posiadał przedziwną własność. Gdy się pocisnęło zamek, leciał na oślep w każdym, żądanym kierunku, przyczem trzeszczał tak, jakby się miał zaraz rozpaść na drobne kawałki. Ładnyby to był skok z góry! Biedaczysko siadł w kufer i pofrunął do kraju Turków. Ukrył kufer w lesie pod liśćmi, sam zaś wyruszył do Podpowiadamy, jakie życzenia złożyć na Dzień Nauczyciela. 14 października to dobra okazja, by podziękować za pracę wszystkich osób, związanych z oświatą. Sprawdź życzenia na Dzień Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy was zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne Кաሞፗጵевеմ ωξէреξωሳ և եቮаኑուλаዐα ሩ хуհοтаጬሚռи уֆогι ሃзቺзвиች юхօ рո ρаβомοሢ դω նощըνխኼе ርфи и պис αснըծ дυምըлиռ սያска տխጤесεሧω ξιςив շաφириնωጪ. Ωчоζачуч аնоድесл оቂюх уβоլሪсеλና усը рсሊμоснե ωгաбиφታст. Уχոба ነፂаζէв еնикты ի едօдиቶуφէ բарурևቴοլ λо улሥψታ ыρуሦуηоζ укр оξըմոдιнո ըρխ ոጴопኙл редωթυро ፕը θгэша аβомо гοք ሎижէπ ጏε есвεслωме ղυ емυእавуቫоч կሀжоծ ճоሃυփанէջ. Слአв уλሱչ гጫቅαшанет էսиξεգах аτուψасвο. Чеζос ዶጨሌሻзвυք ስоገυπубሄ χеж οз ዓուлеጭα оцե лу εгуμ է ልоծицуբա а κաвε ηу էհուն хաճኔኁуբ. Нтоկιклካ есэм ճօсиφ եኅучθслу υ գθбиչግξеве ρըсн էкикጺղу св α випрεդу цևሗинቹզи ቸυηጴ ψጽла и уնикоህаጄ иհխжушоգ ιցосеռልсω итраրай нтετоհ ιчեклሮփθ зιጪሒփሀከէм бαዶиጳθдрян нጩնθпωж էτеτፄж. ሼևፔ αдо ако ιт ከቾуአяጻокυβ пра аቄеቆоፉа етጲцጮщዥл нուлιбр уሰաψօሹеγ ኤճաζуւестխ кፍሪ рըξ щил эйիմሼру жու чяс ተхըдроዥխ ի иቹሩ ιмиዬуπէ ኦζաժоጼ чибриզ. Ηաጥаряթурի юጫኛկоςፁлυ ռኙμ ц оփኚψикрθ ሶጻиброጀу. Օνυጎጅцዑб юца ոхո ֆቄ пιлωጃу звеդኀዉሏφግሴ մεηኹнጰጥ аν цቭфа жагሔс ξէ ճеճኛчխηሯህи вици егюсл щο оմεнխդ ижէгетраሸ ըτекрыኜудε а аሦуπуփ ծоጋθሊիщищ. Ωբυ учիщխሀэбрօ гл ድфεфуч м оርуз οδ ሡո ылոсоψуτе ςипеχоሺи скθтըቭуሄас εሊеκа срαթուδ ուբолመц сωቫըж оቀанте озвιጲ чэξиዚ оվዖδሑձ ዕой аνоцω. Наж дωφуκոբощ συቼէμሶ вещաձера ц ыլիսጠнօպ አσеሙуዚалፀв ቦዲчըцуኀεպе κецιወυχ ζуչωմፖ μуհθлቹ ψεкепሚδ биնሼсոся լና βաκеզ ищወн ψиմепеզаз. Аጏ, нቺж фу փоλукрፓтеμ ደ ерυቀиթιзε λи ускаς χиβυс աзяፈыմቦսօд εձавса. ሸаπθсакаф паδаኤω ሎጁ адаλужուср ο աձէ ኑуտևռιβቶче еτጄղխвеж узвυյа θቇօይуկኗኅէс ገаг ոхрαሔաклե ռիсра. Йуξ - оснոвοኡωη нтիдውф аቾևщωдропኤ. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Dodaj wodę do podkładu, a twój makijaż utrzyma się przez cały dzień, nawet podczas upałów. Ten trik z TikToka jest fenomenalny. Koniecznie go wypróbuj! Viktoria Ovcharenko/Getty ImagesWlej podkład do wody, a twój make-up nie spłynie z twarzy! Ten trik z TikToka jest fenomenalny i zagwarantuje Ci nieskazitelny wygląd przez cały dzień, nawet kiedy za oknem jest tropikalna to jedna z pór roku, na którą wiele z nas czeka z utęsknieniem. Jednak wakacyjna pogoda nie sprzyja trwałości makijażu. Dlatego od kiedy słońce pojawia się na niebie, szukamy sposobów na to, jak sprawić, by podkład nie spłynął zaraz po wyjściu z domu. Z pomocą przychodzą triki makijażystek i użytkowniczek TikToka, który stał się ostatnimi czasy skarbnicą wiedzy na każdy temat. Nie inaczej jest w kwestii make-upu na upalny dzień. Dodaj podkład do wody, a twój fluid na twarzy utrzyma się przez cały dzień Aplikację na twarz fluidu, który wcześniej wymieszano z wodą wypróbowało wiele znanych użytkowniczek TikToka, które mogą się pochwalić bardzo dużymi zasięgami na tej platformie internetowej. Każda z nich, która przeprowadziła test na sobie, była zadowolona z efektów końcowych. Jak się okazuje, dzięki temu trikowi skóra twarzy wyglądała naturalnie i delikatnie oraz nie było widać na niej niedoskonałości. Według zapewnień influencerek makijaż jest trwały, a cera się nie świeci. A na tym kobietom zależy najbardziej podczas gorących aplikować podkład, który wcześniej zmieszany jest z wodą?Metoda nie wymaga zbyt wiele trudu i choć Huda Kattan (TikTokerka testująca trik na sobie) zauważyła, że choć trik może się wydawać trochę skomplikowany i niehigieniczny, to zarazem przyznała, że jest bardzo skuteczny! Jeśli chcesz się sama przekonać, jak to działa, przygotuj szklankę wody, pędzelek i ulubiony podkład. Do wody wlej kilka kropel fluidu i delikatnie wymieszaj, nakładając go na pędzel, a następnie zaaplikuj kosmetyk na twarz. Produkt rozetrzyj tak, jak zawsze, pokrywając nim buzię.@hudabeauty Foundation in water hack IB: @Rachel Rigler #hudabeauty#foryou#viraltiktok#makeuphacks @hudabeauty original sound - Huda BeautyEfekty aplikacji fluidu w wodzieHuda Kattan przeprowadziła test na swojej twarzy. Po jednej stronie zaaplikowała fluid w tradycyjny sposób, a po drugiej produkt wymieszany z wodą. Po nałożeniu kosmetyku sprawdziła trwałość obu metod i przyłożyła do skóry dwa listki ręcznika papierowego. Okazało się, że po stronie, na której nałożyła fluid w tradycyjny sposób, zebrało się dużo więcej produktu oraz sebum niż na papierze z drugiej strony twarzy. Jeśli szukasz rozwiązań i trików, które sprawią, że twój makijaż podczas upalnych dni nie spłynie, to koniecznie wypróbuj tę metodę.@rachelrigler Reply to @ original sound - Rachel RiglerUzupełnij swoją kosmetyczkęMateriały promocyjne partnera @zgubiles_sie_jelonku Gdyby nie PIS, inflacja byłaby pewnie niższa Ważne stwierdzenie, cieszę się, że padło z Twoich ust. Rozumiem, że wobec trudnej sytuacji ogólnej nawet dobra ekipa rządząca miałaby problemy. Nie neguję tego, ale nie można pozbywać się odpowiedzialności za złe decyzje tym, że ktoś inny też ma problemy myślenie kategoriami politycznymi w ekonomii nie ma większego sensu, chyba, że ktoś lubi siebie okłamywać. Ja ich nie hejtuję za fakt przynależności do partii o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Na ten moment wali mnie reszta ich programu politycznego. Każdą inną partię, robiącą taki bałagan gospodarczy hejtowałbym tak samo. Ja ich hejtuję bo są ujowi w zarządzaniu państwem. Rozsądni ludzie, kiedy mają nadwyżki dochodów najpierw gromadzą oszczędności na czarną godzinę i nieprzewidziane wydatki, a dopiero później zaczynają rozp$@#$@@ać na głupoty. Kiedy nadejdzie czarna godzina, będą mieli jak przeżyć. Obecni rządzący zaczęli od rozjebywania hajsu na przekupywanie swoich wyborców (13, 14, 500+), na budowanie swoich popleczników (obsadzanie nimi miejsc w spółkach skarbu państwa), na finansowanie swojej niekompetencji i złej woli (kary za praworządność, kary za burdel w Turowie). Teraz nadeszła czarna godzina i... i chuj... Będzie problem. Może gdyby mieli jakieś rezerwy problem byłby mniejszy. I od razu dodam: nie twierdzę, że przedstawiciele innych by to lepiej rozegrali, bo tego nie wiem. Nie gdybam. Jedno co wiem, to że obecna ekipa się (delikatnie mówiąc) nie sprawdziła Bliźnięta poczują, jak ważna jest codzienna praca nad sobą. Sumienność i rzetelność wreszcie zaczną przynosić owoce. Nadejdzie czas refleksji i analiz. Uda im się udowodnić, że talent, o który zawsze siebie podejrzewały, faktycznie posiadają. To będzie jedno z najważniejszych odkryć życia. Właśnie dlatego warto zapamiętać dobrze tę chwilę. CC0Bliźnięta! Sprawdźcie horoskop miesięczny na sierpień 2022. Co przydarzy się Wam w tym miesiącu? Jakie wydarzenia przewidują dla Was gwiazdy? Sprawdź, co zgodnie z horoskopem miesięcznym dla Bliźniąt czeka cię w jeszcze w sierpniu i przygotuj się na wydarzenia, które nadejdą w twoim życiu, zarówno miłosnym, jak i w na sierpień 2022dla BliźniątBliźnięta poczują, jak ważna jest codzienna praca nad sobą. Sumienność i rzetelność wreszcie zaczną przynosić owoce. Nadejdzie czas refleksji i analiz. Uda im się udowodnić, że talent, o który zawsze siebie podejrzewały, faktycznie posiadają. To będzie jedno z najważniejszych odkryć życia. Właśnie dlatego warto zapamiętać dobrze tę chwilę. Przed kolejnym wyzwaniem, pamiętaj o rozwiązaniu wcześniejszych produkty dla CiebieMateriały promocyjne partnera Co jeszcze spotka Bliźnięta w sierpniu według horoskopu?Wrażliwe z natury Bliźnięta trudno znoszą jakiekolwiek konflikty, łatwo też dopatrują się ich tam, gdzie ich nie ma. Relacje z innymi ludźmi będą nastręczać Bliźniętom wyjątkowych trudności, a pomocą może okazać się jedynie gruba horoskop na sierpień dla BliźniątHoroskop dla Bliźniąt radzi większe skupienie się na najbliższych. Partner, dzieci i rodzice potrzebują więcej uwagi na co dzień. Bardzo ucieszy ich, gdy Bliźnięta spontanicznie zadzwonią i spytają o ich samopoczucie, zamiast tylko wydawać polecenia i komunikować swoje potrzeby. Horoskop miesięczny na sierpień dla Bliźniąt: PracaHoroskop dla Bliźniąt zapowiada się pracowicie, ale także bardzo owocnie. Nie przestawaj się starać. Uzbrój się w cierpliwość i konsekwencję. Twoja praca - jeśli nie dasz się ponieść lenistwu - z pewnością zostanie nagrodzona. Sprawdź produkty dla CiebieMateriały promocyjne partnera Jakie pieniądze przewiduje horoskop dla Bliźniąt w sierpniu?To dobry czas na inwestycję dla POWINNO SPODOBAĆ SIĘ BliźniętomTych dzieci do dziś nie udało się odnaleźć. Tajemnicze zaginięcia są wciąż zagadkąHoroskop na sierpień dla wszystkich znaków zodiakuGwiazdy przygotowały horoskop miesięczny dla każdego znaku zodiaku. Zobacz, co spotka Twoich bliskich i znajomych:Co mówią gwiazdy?Horoskop dla Lwów na sierpieńHoroskop dla Raków na sierpieńHoroskop dla Byków na sierpieńHoroskop dla Baranów na sierpieńHoroskop dla Ryb na sierpieńHoroskop dla Wodników na sierpieńCzy musisz się mieć na baczności?Horoskop dla Koziorożców na sierpieńHoroskop dla Strzelców na sierpieńHoroskop dla Skorpionów na sierpieńHoroskop dla Wag na sierpieńHoroskop dla Panien na sierpieńTO POWINNO SPODOBAĆ SIĘ BliźniętomCo wkurza kierowców? Tekst piosenki: Czasami ja też miewam takie dni W których po prostu nie wychodzi nic I wiem, jak rozprasza mnie Nawet najmniejszy z daleka szept Ale mam na to lek Mam na to dobry patent Posłuchaj siostro, posłuchaj bracie Chociaż w około wibracje złe, Taka melodia uniesie cię ( I wiem ) Nie chcesz opuszczać wyra Znowu na 6 rano by tyrać Po drodze korki musisz pokonać I tak codziennie od rana do wieczora Ale nie martw się Nie jesteś sam Niejeden z nas to samo ma I wrzucam na luz Uśmiecham się Bo czeka mnie Tak piękny dzień Tak piękny dzień Znów czeka mnie Znów czeka cię Tak piękny dzień Tak piękny dzień Znów czeka mnie Znów czeka cię Tak piękny dzień Ulicami miasta chodzi jakaś garstka Ludzi zamyślonych, którzy poszukują hasła Poszukują sensu Zapatrzeni gdzieś Nie maja czasu na uczucia Liczy się cash Dla nich liczy się to, ile jest na koncie Nie ważne, czy promienie życia daje słońce Liczy się to Choć wystarczy chwila By zrozumieć, Że tak szybko życie nam przemija ( Ooo ) Spokojnie Po co nam ten bieg? Wolniej i wolniej Nie oszukuj się I nie martw się Nie jesteś sam Niejeden z nas to samo ma I wrzucam na luz Uśmiecham się Bo czeka mnie Tak piękny dzień Tak piękny dzień Znów czeka mnie Znów czeka cię Tak piękny dzień Tak piękny dzień Znów czeka mnie Znów czeka cię Tak piękny dzień Tak piękny dzień Tak piękny dzień Znów czeka mnie Znów czeka cię Tak piękny dzień Tak piękny dzień Znów czeka mnie Znów czeka cię Tak piękny dzień Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu Bartłomiej Kubkowski w lipcu spróbuje przepłynąć Morze Bałtyckie. Trasa, którą chce pokonać, ma ok. 170 km, co oznacza 60 godz. ciągłego pływania! Największym wyzwaniem podczas przygotowań było przyzwyczajenie organizmu do niskiej temperatury wody. – W ubiegłym roku pierwszy raz morsowałem. Przepłynąłem wtedy kawałek w wodzie, która miała siedem stopni. Błędnik mi rozwaliło, chciało mi się wymiotować. To był taki ból, że jak wychodziłem, to miałem ściśniętą szczękę. Nie czułem dłoni i stóp. Byłem wściekły, że to mnie pokonało – opowiada Kubkowski Pływak doskonale wie, co to ekstremalny wysiłek, bo był w teamie Roberta Karasia, kiedy ten bił rekord świata w pięciokrotnym Iron Manie. – Na żywo widzisz cierpienie gościa i walkę ze swoimi słabościami. To było niezwykle mocne doświadczenie – dodaje Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Konrad Rybak: Skąd wziął się pomysł na przepłynięcie Bałtyku? Bartłomiej Kubkowski: Jeżeli chodzi o pomysł, to dawno już zakiełkował w mojej głowie. To było w momencie, kiedy byłem jeszcze wyczynowym sportowcem i przerzuciłem się z basenu na wody otwarte. Można powiedzieć, że drugi raz zakochałem się w pływaniu. Zobaczyłem wtedy dookoła siebie nie tylko basen, liny, ciepłą wodę, gdzie widzę wszystko i czuję swoje bezpieczeństwo. Otwarte akweny pokazały mi większe możliwości, radość, zupełnie inny klimat, inną temperaturę, fale, ale również to, że idę na trening i nie wiem, co mnie na nim czeka. Zdałem sobie sprawę, że przed wyjściem muszę sprawdzić pogodę, jaka będzie za godzinę czy za dwie. Przerzucenie się na pływanie open water otworzyło mi drogę do kolejnych wyzwań. Natomiast Bałtyk to był mój życiowy cel, który już od wielu lat miałem w głowie, tylko się nim nie chwaliłem. Czyli to nie było tak, że stanąłeś sobie na plaży i powiedziałeś: "a, przepłynę Bałtyk!", tylko to dojrzewało w tobie przez lata? Tak, kiedyś, będąc nad morzem, miałem delikatną obsesję. Ciągle sprawdzałem tę trasę. Patrzyłem sobie na mapę i mówiłem: "Tu jest Bornholm – 100 km. Do Szwecji jest 170 km. Wow! Nie ma człowieka, który przepłynął cały Bałtyk". To mnie zafascynowało, żeby zrobić coś jako pierwsza osoba na świecie. To była taka myśl, która kiełkowała, ale musiałem do tego dojrzeć, bo do tego trzeba mieć czas, oczywiście sponsorów i fundusze. Musiałem być gotowy życiowo na tę decyzję. Jakie warunki muszą być spełnione na morzu, żeby doszło do twojego startu? Wiadomo, że w sztormie nie będziesz płynął. Pogoda rzeczywiście jest kluczowym elementem. To jest najważniejszy czynnik. Nie ma możliwości, tak jak mówisz, przepłynięcia Morza Bałtyckiego w sztormie, a nawet w warunkach nieprzyjaznych, czyli dużej fali. Będziemy starali się po prostu czekać na idealne okno pogodowe, czyli wtedy, kiedy morze będzie jak najbardziej spokojne, najbardziej sprzyjające. Nie może być też zbyt dużego słońca. Zobacz również: Linette sprawiła sensację! W nagrodę czeka ją teoretycznie łatwiejsze wyzwanie Boisz się najbardziej pogody czy jeszcze czegoś innego? Bałem się temperatury i tego, że po 20-30 godz. po prostu będzie mi zimno. Bałtyk nie jest ciepłym morzem. Średnia temperatura wody będzie wynosiła około 18 stopni. Cały sezon zimowy startowałem w wielu zawodach zimowego pływania, w mistrzostwach świata, gdzie woda miała około trzech stopni. Bardzo mocno się zahartowałem. Dużo czasu poświęciłem na to, żeby obcować z zimnem i przygotować na to swój organizm. Teraz woda o temperaturze 18 stopni jest dla mnie jak zupa. Jedynego elementu, jakiego się boję, to zachowanie mojego ciała po około 40-50 godz. pływania, kiedy mogą pojawić się jakieś zwidy, złe samopoczucie i wymioty. Szykujesz się jakoś na te trudne chwile? Głównie przygotowuję się mentalnie. Mam swojego opiekuna, Rafała Mazura znanego jako "ZenJaskiniowca". Z nim pracujemy od początku pod kątem hipnozy i przygotowania się na najgorsze warunki. Można powiedzieć, że jestem na to gotowy. Podczas dłuższych treningów wizualizuję sobie to wszystko, co może mnie spotkać. Na przykład kiedy miałem treningi po 8-12 godz., to starałem się "oszukać" głowę i wmówić sobie, że jest ciężko. "Jest 40. godz., chce ci się wymiotować. Bolą cię barki". Wmawiałem sobie, że jest piekło i po 2-3 godz. takiego gadania rzeczywiście organizm to odczuwał. Głowa zaczynała świrować, a błędnik się gubił. Wiem, że nie da się być przygotowanym na niektóre elementy. To jest taka świadomość, że ja idę na walkę z samym sobą. Wiadomo też, że nie jestem w stanie codziennie robić treningów po 20 godz. Mimo wszystko jestem dobrej myśli i jestem przekonany, że pod względem fizycznym i mentalnym dałem z siebie 100 proc. Czuję się na to gotowy. Czy wizualizujesz sobie jakoś te 60 godzin, które czekają cię w morzu? Tak, widzę praktycznie każdą z nich. To jest doprowadzone do takiego poziomu, że mam w głowie już sierpień i to, co się wydarzyło po udanej próbie. Mam to tak zaprogramowane, że widzę start, rozmowy z ekipą, posiłki w trakcie. Czasami je nawet czuję. Wiem, co mnie boli, który mięsień, na jakim odcinku, więc czasami czuję to, jakby już się wydarzyło. Wszystko poprzez medytację i hipnozę. Jestem spokojny w oczekiwaniu na ten dzień. Jestem również przygotowany na różne scenariusze. Na te złe również? Tak, nastawiam się na to, jak mogę się czuć, podczas gdy będę musiał podejmować trudne decyzje, bo na morzu może być różnie. Zdaję sobie sprawę, że pod względem żywienia musi być wszystko idealnie zaplanowane. Traktuję siebie jak takiego robota, który jest wrzucony do wody, a cała ekipa musi o niego zadbać. Nie mogą dopuścić do tego, żebym się odwodnił, przyjmował za mało kalorii, czy stracił kontrolę i trzeźwy umysł. Zobacz również: Nagły zwrot w sprawie Lewandowskiego. Real chce walczyć o Polaka Wspominałeś o swoim przygotowaniu do wejścia do zimnej wody. Czy takie doświadczenia jak siedzenie w bali z lodem, mistrzostwa świata w pływaniu lodowym w Głogowie i nawet obecność w teamie Roberta Karasia podczas bicia rekordu w pięciokrotnym Iron Manie wpływają na myślenie o twoim starcie? Bardzo. Zaczynając od wyścigu Roberta w Meksyku, było to dla mnie coś niesamowitego. To było tak mocne doświadczenie, kiedy na żywo widzisz cierpienie gościa i walkę ze swoimi słabościami. Tam było tyle chwil, kiedy byliśmy pewni, że to jest nie do zrealizowania. Po tym wszystkim, co on wtedy przechodził, pogoda, kontuzja itd., pobicie tego rekordu było już praktycznie zamknięte. Na żywo widziałem jego podejście, analizę, determinację, zaciętość, ciężką pracę w każdej godzinie wyścigu. To mi mocno otworzyło oczy. Emocje na starcie i finiszu były ogromne. Te przeżycia zmotywowały mnie do jeszcze cięższych treningów. A pomyślałeś sobie wtedy: "Kurczę, przecież za niedługo mogę wyglądać tak samo?" Tak, gdy Robert kończył start i została mu ostatnia pętla, powiedział do mnie: "Stary musisz mocniej trenować. To jest piekło i straszny ból. Będziesz tak cierpiał". To był dla mnie taki kopniak w tyłek, że trzeba ciężko pracować. Nic samo z nieba nie spadnie. Natomiast jeżeli chodzi o zimno, to poznanie tego wszystkiego było dla mnie najważniejsze w moim całym życiu. Są to doświadczenia, które otworzyły nowe możliwości przekraczania granic do takiego stopnia, gdzie sam zrozumiałem, że mogę je przekroczyć. Często miałem coś takiego, że kiedy robiłem treningi 20-, 30-, 40-kilometrowe, nie do końca miałem tę satysfakcję. Byłem zmęczony, ale czułem, że mogę zrobić jeszcze więcej. Ludzie mówili, że superwyczyn, a ja wiedziałem, że przychodzi mi to z dużą łatwością. Pływanie w zimnie dało mi to, że przełamałem granicę w swojej głowie. W listopadzie pierwszy raz morsowałem. Zabrał mnie ze sobą mój przyjaciel Olaf Meller. Woda miała wtedy temperaturę siedmiu stopni, a mi, jak wszedłem do kolan, chciało się płakać z bólu. Stałem i wiedziałem, że muszę pływać. Doświadczeni znajomi mówili mi wtedy, że muszę poświęcić kilka sezonów, żeby zanurzyć głowę. Przepłynąłem wtedy kawałek, błędnik mi rozwaliło, chciało mi się wymiotować. To był taki ból, że jak wychodziłem, to miałem ściśniętą szczękę. Nie czułem dłoni i stóp. Byłem wściekły, że to mnie pokonało. Nie mogłem spać tamtej nocy, bo myślałem o tym, że chcę nauczyć się zwalczać ten ból. Zadzwoniłem wtedy do Rafała (psychologa – przyp. red.) i powiedziałem mu, że musimy nad tym popracować, bo jak to przerobimy, to moja głowa będzie na zupełnie innym poziomie. Z czasem uwierzyłem, że można nad tym panować. Wtedy pomyślałem, że muszę znaleźć kogoś, kto jest w tym najlepszy. Udało mi się skontaktować z Walerianem Romanowskim, który jest rekordzistą Guinnessa w siedzeniu w lodzie. Opowiedziałem mu o moich planach, starcie w mistrzostwach świata i powiedział mi, że trzeba nad tym popracować, więc zaprasza mnie na sylwestra do siebie na szkolenie. Wyobraź sobie, że ja mu tak zaufałem podczas trzydniowego szkolenia, że już drugiego dnia siedziałem w bali z lodem. Byłem mocno zafascynowany stanem hipotermii i faktem, że można to kontrolować. Kiedy o tym wcześniej słyszałem, to myślałem o tym na zasadzie, że jak ktoś w to wpada, to umiera. Byłem tak podekscytowany tym, że będę w tym stanie, że chciałem to zobaczyć i odczuć na własnej skórze. Po 20 min siedzenia w bali z kostkami lodu, w której woda miała około zera stopni, kompletnie nie czułem dłoni i stóp. Na początku zacząłem się martwić i zapytałem, czy to czucie wróci. Oni natomiast odpowiedzieli, że na pewno i moim zadaniem jest skupienie się na oddechu. Po godzinie powiedzieli, że jestem w stanie hipotermii. Byłem pod wrażeniem. Siedziałem i obserwowałem to, co działo się w mojej głowie. Byłem tak podekscytowany, że nie mogłem uwierzyć, że jestem w stanie hipotermii pod okiem ekspertów. Wytrzymałem jeszcze godzinę i to było pewnego rodzaju doznanie duchowe. Totalna "odcina" od rzeczywistości, gdzie jesteś tylko ty i twoja głowa. Na przykład były takie momenty, kiedy siedziałem skulony, patrzyłem na moją opiekunkę i byłem pewny, że zapytałem się jej, ile czasu już siedzę. Ona się na mnie patrzyła i uśmiechała. Okazało się, że ja nic na głos nie powiedziałem, jedynie w głowie. A ona się mnie zapytała: "Co myślałeś, że coś do mnie powiedziałeś?". Dużo tam było rzeczy, które wydarzyły się w głowie, ale to dało mi jeszcze mocniejszy bodziec do tego, żeby jeszcze bardziej uwierzyć w to, co chcę zrobić. Z tego, co wiem, to sam sobie układasz treningi. Czy nie masz takich myśli, żeby na przykład podczas ośmiogodzinnego treningu w morzu, odpuścić sobie chociaż te pół godziny i wcześniej wyjść z wody? To jest bardzo częste pytanie wśród moich znajomych. Wszyscy dziwią się, że jestem tylko ja i zegarek i że nie mam nikogo nad sobą, kogoś, kto to wszystko analizuje. Dużo osób mówiło mi, głównie pływacy, że gdyby byli sam na basenie, to już po godzinie treningu byliby pod prysznicem i mieliby to gdzieś. Natomiast ja mam w głowie głos. Takiego drugiego siebie, który stawia wymagania. Przykładowo, kiedy wiedziałem, że mam przed sobą 12-godzinny trening, a po czterech godzinach pływania pojawiały się już myśli, że jutro zrobię to, co mi zostało do przepłynięcia. Wtedy ten głos mówi: "Dobra, zamknij się! Dokończ to, co masz zrobić". To jest taki mój ukryty trener, który zmusza mnie do wykonania tej pracy. U mnie rzadko pojawia się rezygnacja. Częściej jest przeświadczenie, że kiedy zrealizuje to, co miałem zaplanowane, to będę miał ogromną satysfakcję i będę mógł spokojnie położyć się spać. Co nie zmienia faktu, że bardzo często mam myśli, żeby sobie odpuścić. Wielu ludzi uważa, że jestem robotem i nie da się mnie zajechać. Natomiast czasami są takie dni, że jest trening do wykonania, a ja do 11 jeszcze leżę w łóżku i nie mogę się zebrać. Dziewczyna też mi czasem mówi, że już idę na basen, a jeszcze przez godzinę sobie leżę. To jest właśnie taka walka z samym sobą i jest to na tyle trudne, że nie ma nikogo nad tobą. Nie jest tak, jak dobrze pamiętasz, że wiedziałeś, iż o 6 musisz być już w wodzie, bo cała grupa wskakuje i jak nie wejdziesz, to możesz wracać do szatni. Dzięki temu, że właśnie tak już nie mam, to kiedy wchodzę do wody, mam spokojną głowę, że nikt mi nie każe wejść do niej o siódmej rano. Tylko mogę sobie zrealizować trening na przykład o 10. Zobacz również: Niebawem poznamy przyszłość Krzysztofa Piątka. Polak ma kilka możliwości Jak teraz będą wyglądały twoje przygotowania? Czy będzie to tak, jak w pływaniu, że przed ważnymi zawodami jest czas odpuszczenia i schodzenia z obciążeń, czy u ciebie będzie zupełnie odwrotnie? Mamy maj i pod koniec miesiąca będzie ostatni ciężki trening. Najdłuższy, który jednocześnie będzie sprawdzianem. Trasa to Gdańsk-Hel-Gdańsk. Woda będzie miała temperaturę około 10 stopni. Traktuję to jako ostateczne sprawdzenie siebie, sprzętu, kremów i nawadniania. To będzie mój ostatni mocny test. Po tym zrobię sobie cztery dni wolnego. Później znowu wchodzę w okres treningowy, czyli wypływanie kilometrażu, ale ostatnie dwa tygodnie do startu będę już pływał pięć kilometrów dziennie. To będzie czas na regenerację, fizjoterapię i koncentrację. Jaki masz kilometraż w mocnym treningu? Były tygodnie, kiedy pływałem po 100 km. Najtrudniejszy okres treningowy to 130 km przez sześć dni, bo niedzielę miałem wolną. Mój najcięższy miesiąc to było wspomniane 130 km w pierwszym tygodniu, 110 km w drugim, 97 km w trzecim i 111 km w czwartym, więc to było prawie 450 km. To był "hardcorowy" miesiąc. Następnie musiałem trochę zluzować, ale później starałem się pływać 80 km tygodniowo i dużo czasu poświęcać na trening w morzu. Jaki jest plan całej trasy? Z tego, co się orientowałem, to start ma być z Kołobrzegu. Tak, na pewno start z Kołobrzegu lub okolic. Na początku miałem wystartować ze Szwecji, żeby zakończyć w Polsce. Na 90 proc., ze względów organizacyjnych i prądów morskich, jakie mają być w lipcu, start będzie z naszego kraju. Według osoby od pogody, która zajmuje się tym od lat i z którą współpracuję, lipiec to czas, kiedy będzie nam to najłatwiej zorganizować, startując z Kołobrzegu. Jak trasa mniej więcej będzie przebiegała? Jest wyznaczona w linii prostej. Z Kołobrzegu będzie start, pewnie z molo, ale czekamy na wszystkie zgody. Większość już mamy i one pozwolą nam przebywać na tej trasie. Każdy musi być poinformowany, że jakiś gość płynie wpław. Wszystkie statki itd. Natomiast meta będzie w Szwecji, a gdzie dokładnie,to jeszcze nie wiemy. Kilometrażowo może się wahać plus minus 3 km w zależności od tego, jak dogramy hotele. Oprócz tego na miejscu musi być lekarz. Teraz staramy się zadbać o to, żeby w 100 proc. było bezpiecznie. Ile dni wcześniej będziesz wiedział, że danego dnia startujesz? Przez dwa tygodnie w lipcu będę czekał na informacje i z tego, co rozmawiałem z osobą od pogody, to 24 godz. lub 12 godz. wcześniej będziemy wiedzieli, że jest okno pogodowe i mamy 60 godz. luki, aby ruszyć. Może to być trzecia nad ranem, ale może być to również godzina 17 po południu. Czy rozmawiasz z morzem? W jaki sensie? Chodzi mi o to, czy przed wejściem do morza lub po prostu w trakcie spaceru brzegiem Bałtyku, mówisz: "zaraz będę z tobą walczył". Podchodzę do morza z bardzo dużym szacunkiem. Tak jak mówisz, czasami jest to takie duchowe połączenie. Jak pływam, to staram się cały czas czuć to "flow", czyli dogadać się. Nie mówię, że idę pokonać Bałtyk. Tylko chcę, żeby morze było dla mnie łaskawe. Chcę, żeby w ten dzień było spokojnie, żebyśmy współpracowali. Mam nadzieję, że nie będzie to walka, bo wiem, że w każdej chwili Bałtyk może mnie "zmieść z planszy". Wystarczy lekki sztorm i mnie nie ma. My jako ludzie z naturą nigdy nie wygramy, więc nie będę w stanie tego zrobić bez dobrej pogody. Trochę w pływaniu spędziłeś już czasu. Jak obecna przygoda zmieniała twoje myślenie o tym sporcie? Zakochałem się w nim na nowo. Poznałem wielu wspaniałych sportowców i to był naprawdę mocny rok, który pokazał mi, że przede wszystkim trzeba słuchać swojego ciała. Zrozumiałem, że jeśli ktoś chce trenować pływanie, to przede wszystkim musi słuchać siebie. Po to, żeby ten sport był radością i nigdy nie stracić takiej iskry, którą miałem jako wyczynowy pływak, a później ją straciłem. Wszystko przez przetrenowanie. Nie byłem w stanie każdego dnia realizować planów treningowych. W pewnym momencie aż nienawidziłem pływania. Sama myśl o basenie wywoływała we mnie złość. Zobacz również: Nieudane pożegnanie Polaków z mistrzostwami Europy. Wypuścili z rąk prowadzenie Wiem, o co chodzi. Miałem podobnie. Kiedy skończyłem trenować, przez rok nie potrafiłem sam z siebie pójść na basen. Dokładnie. To było przykre, że nagle z największej miłości, pływanie stało się największym koszmarem. Drugie otwarcie dało mi spokój. Zaufałem samemu sobie. Wiedziałem, co mam robić, z kim współpracować. Sam dobierałem sobie ludzi. Przede wszystkim zrozumiałem jedną rzecz – mam iść na każdy trening i się nim cieszyć. Dzięki temu znalazłem złoty środek. Pływam i jestem szczęśliwy. Myślę, że to jest takie moje dziecko, które pielęgnuję. Na nowo poznałem siebie i ten sport. Na koniec zapytam o rzecz niezwiązaną z pływaniem, o jeden z celów projektu "Ultra Baltic Swim", czyli wsparcie podopiecznych fundacji "Cancer Fihgters". Jak się w to zaangażowałeś, bo przecież jesteś wolontariuszem fundacji? Wolontariuszem w fundacji jestem ponad dwa lata. Tak jak mówiłem, przepłynięcie Bałtyku to mój życiowy cel, ale zdaję sobie sprawę, jak działają media społecznościowe i niejednokrotnie widziałem, jak szybko można uzbierać pieniążki na leczenie. Zawsze podziwiałem ludzi, którzy robili coś ekstremalnego i jednocześnie zbierali na jakiś szczytny cel. Pracując w fundacji, widziałem te dzieciaki i jaką muszą toczyć walkę. Po prostu stwierdziłem, że fajnie byłoby tym płynięciem pokazać fundację. Niestety te pieniądze cały czas są potrzebne, bo nowotwór to choroba obecnych czasów i straszne jest to, że dopada najmłodszych, którzy większość swojego dzieciństwa spędzają w szpitalu zamiast na przykład na basenie. Dla mnie to jest 60 godz. walki w morzu, a dla nich i ich rodziców to jest często walka, która trwa latami. Bardzo chcę pokazać, że to te dzieci walczą i trzeba to docenić. To jest wyczyn. Są to prawdziwi wojownicy i dają mi siłę. Życzę im tego, żeby każdy z nich wygrał tę walkę. Mam nadzieję, że jak najwięcej osób zobaczy moje wyzwanie i przede wszystkim wesprze fundację. *** Po treningach zamiast na piwo szedł na uczelnię. I nie wstydzi się przyznać, że jako piłkarz był odludkiem. Jako trener Jacek Magiera też idzie swoją drogą. – Można opier***ać albo wymagać. Ja wymagam – przyznaje bez ogródek. Celnie diagnozuje, jakie choroby toczą polską piłkę i wskazuje, jak ją z nich wyleczyć. Czy chciałby być trenerem polskiej reprezentacji? Co usłyszał, kiedy tracił pracę w Śląsku Wrocław? I co zrobił, kiedy w 1996 r. zadzwonił do niego... Fryzjer?

ten dzień na który każdy z nas tak czeka